7 cze 2016

0.5 Frightened

#5Lottie

Ubrałam się w koszulę Jace'a i spodnie, które na niego były już rozmiarowo małe. Kilkoro jego kolegów zgodziło się pożyczenie mi butów do szkoły. Chociaż dziwnie na mnie patrzyli, uśmiechali się i zaciekawieniem szeptali między sobą. Czy to było dziwne, że dziewczyna przychodzi do chłopaka? Wzruszyłam ramionami do siebie i dopiero po chwili sobie przypomniałam o rozładowanym telefonie, lecz po wczorajszej sytuacji z przyrodnim bratem nie chciało mi się nawet komórki podłączyć do kabla. Wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Jace ubrany, w to co zwykle. Opinająca biała koszulka, czarne dżinsy i w tym samym kolorze, skóra na ramionach.
- W kuchni masz śniadanie. - puścił mi oczko i skierował swój wzrok ponownie na komórkę.
Weszłam do pomieszczenia i faktycznie, spostrzegłam tacę a na niej zdrową żywność. Sok wyciskany i pożywne kanapki. Nie chciało mi się spieszyć z jedzeniem, więc tylko powoli przeżuwałam i patrzyłam na mojego superbohatera z dzisiejszej nocy, gdzie uchronił mnie przed kolejnym koszmarem. Naprawdę go polubiłam, nawet bardzo.
Jedząc po drodze, założyłam pożyczone (na całe szczęście) czarne, pasujące do mojego nietypowego stroju, buty. Założyłam jeszcze kurtkę chłopaka, czarną skórę i znalazłam się obok blondyna.
- Gotowa? - powiedział, zakładając swoje czarne okulary na nos.
- Jasne. Podwozisz mnie?
- Nie puszczę cię samej do szkoły, a tym bardziej w którymś z ich towarzystwa. - mruknął, patrząc z powagą w oczach na nich, którzy roześmiani siedzieli nie we dwójkę, jak mnie budzili, tylko w piątkę w salonie.
- Nas? Przecież wiesz, że z nami jej nic nie grozi. - powiedział jeden, czarnowłosy, podobny do Alec'a, chłopak.
- Ale czy nie będzie jej nic groziło z waszej strony, hmm? Chłopaki, jak to jest? - mruknął do nich złośliwie, a oni jedynie umilkli. - Pamiętajcie o dzisiejszych wyścigach.
- Ja też mogę? - wtrąciłam się, dotychczas pozostając cicho na swoim miejscu.
- Aniołeczku, to nie miejsce stworzone dla ciebie. - drgnął na miejscu dzisiejszy chłopak, który został nazwany "imbecylem".
- Skąd wiesz? Może ja mam to we krwi? - odpowiedziałam mu, lecz zaraz i on nie był mi dłużny.
- Gdyby ta krew nie była inna od rodzinnej to bym się zgodził. Ale no, dzieciak adoptowany to niezła sprawa. - puścił mi oczko i zaśmiał się ironicznie.
Łzy zebrały się, a ja parę razy pośpiesznie zamknęłam i otworzyłam powieki. Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym uciekłam z miejsca zamieszania. Usłyszałam tylko karcący głos Jace'a i pyskowanie czarnowłosego.
- Jesteś popieprzonym skurwielem, Chris. Lubię cię, ale to była przesada! Kompletna! Nie tak cię uczyłem szacunku do kobiet...
- Woow, w końcu zainteresowałeś się kimś innym niż tylko samym sobą. Gratuluję. - odwarknął, wcześniej wspomniany Christian.
Wyszłam na powietrze i kiedy znalazłam się poza terenem zamieszkania chłopaka, zdałam sobie sprawę że tak naprawdę nie wiem gdzie jestem.
- Przepraszam za niego, nie powinien tego wcale mówić. - mruknął za mną charakterystyczny dla moich uszu głos.
- Nie no, nie powinnam tak reagować, ale inaczej nie umiem. - mruknęłam - Możemy już jechać? Nie chcę tu stać, jak kretynka.
- Chodź na motor. - objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojej maszyny, tym razem innej.
Odpalił maszynę, uprzednio dając mi kask na głowę. Posłusznie założyłam i objęłam go w talii, tym razem pod jego skórzaną kurtką, gdzie mogłam bezustannie jeździć po jego mięśniach, dokładnie czując gdzie leżą. Poczułam w pewnym rodzaju wolność, którą wcześniej nie dostrzegałam z tej perspektywy. Rozłożyłam delikatnie ręce, próbując trochę tej wolności udając ptaka.
Dojechaliśmy do szkoły. Już z początku naszego wjazdu zauważyłam niepokój wymalowany na uczniach i paru dyżurujących nauczycielach. Zsiadłam z motoru i oddałam kask chłopakowi, po chwili stając na przeciwko niego.
- Dziękuję - mruknęłam - za wszystko i cieszę się że mogłam spędzić z tobą czas.
- Na początku naszego spotkania nie byłaś taka milusia i nazwałaś mnie dupkiem, pamiętasz? - parsknęłam śmiechem przypominając sobie nasze pierwsze styknięcie się ze sobą.
- To prawda, miłe nie było. Ale ty w zamian byłeś dla mnie chamski! - mruknęłam, dalej śmiejąc się pod nosem.
- Dobra, dobra. Lepiej idź na lekcje, odbiorę cię. Ewentualnie wpadnę gdzieś pomiędzy, bo jak widzę wszyscy się do szkoły pochowali i nas obserwują. A ja wolę być bez obstrzału. - mruknął, co było prawdą. Połowa szkoły oglądała się przez okna, licząc na jakiś cud z nieba. Między ludźmi również zauważyłam grupkę, zdenerwowanych przyjaciół.
- Okej, dzięki jeszcze raz za wszystko. Do zobaczenia. - mruknęłam kiedy miałam odchodzić, lecz w ostatniej chwili złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- Całusa już nie dostanę? - wychrypiał do mojego ucha, lekko przegryzając jego płatek. Zadrżałam na jego głos i poczułam nieprzyjemne motylki w brzuchu.
Objęłam rękami jego talię i podniosłam się na palcach do wzrostu Jace'a, ale i tak był wyższy, więc na  nachyliłam się jak mogłam i wyszeptałam mu uwodzicielsko "nie".
Już zaczynałam od niego odchodzić, kiedy w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Jego miętowy oddech łaskotał delikatnie moją skórę na policzkach. Czułam ciepłe rumieńce na policzkach. Delikatnie przejechał językiem po moich wargach, aż zadrżałam.
- Nienawidzę cię za to. - mruknęłam cicho, rozmarzona.
- Wiem, że tego pragniesz.
Już miałam coś opowiedzieć, ale słyszałam dzwonienie dzwonka na lekcje. Pokręciłam z niezadowolenia głową, odeszłam z naszej niebezpiecznej odległości i stanęłam na przeciwko Jace'a. Zakładał kask i w między czasie obdarzał mnie wzrokiem. Po chwili jednak wsiadł i została po nim chmara kurzu i pyłu. Uśmiechnęłam się i już wchodziłam do szkoły, gdzie słyszałam głośne odetchnięcie powietrza. Nieco zdziwiona poszłam na trzecią lekcję, gdzie tylko na nią zdążyłam i na resztę. Pod klasą zobaczyłam Davinę oraz Lydię. Stęskniłam się za nimi, więc szybko podbiegłam do nich się przytulić. Uśmiechały się do mnie, ale coś nie grało.
- Coś się stało? - spytałam na poczekaniu, przyglądając się im.
- Nie. - odpowiedziały równocześnie.
Zadzwonił dzwonek nim cokolwiek zdołałam z nich wyciągnąć. Stęskniłam się za naszymi wygłupami i gadaniem. Zrezygnowana weszłam do sali i usiadłam w środkowym rzędzie w trzeciej ławce. Za mną usiadła Lydia, a przede mną Davina.
- Nie powinnaś się z nim zadawać, Charlotte. - w środku lekcji, odezwał się spokojny głos mojej przyjaciółki za mną.
- A to czemu? - powiedziałam zdziwiona i kątem oka widziałam, jak klasa przypatruje mi się dziwnie.
- Bo jeszcze ci coś zrobi...lub...już ci coś zrobił. Zmieniasz się od kiedy go poznajesz, stajesz się inną Lottie, którą ja nie znam! - powiedziała szeptem, tak iż słyszała to Davina na przedzie.
- Wiesz co, już mi coś zrobił! Dał mi swoje ubrania. - syknęłam w jej stronę, a ją wmurowało. Znaczyło to dla niej, że pewną barierę do mnie przebrnął tak łatwo.
- Przestańcie obydwie! Miłość nie wybiera, nie ma sensu się kłócić. Pozna błąd na sobie, a nie na kimś. Prędzej obydwie się zabijecie niż on coś zrobi Lottie. - warknęła dotychczasowo siedząca cicho na swoim miejscu Davina.
- Masz rację, nie ma po co ostrzyc sobie zębów. Kiedyś zrozumiesz swój błąd. - ostatnie zdanie wypowiedziała już do mnie, z lekką ironią w głosie.
- W takim razie, postaram się żeby to nie był błąd, tylko wielki plus w moim życiu. - burknęłam w jej stronę i powróciłam do lekcji, gdzie połowa uczniów dalej przypatrywała mi się z zaciekawieniem. Co coraz bardziej zaczynało mnie wkurzać.