21 sty 2017

0.7 Now it's party time!

#7Lottie

Ktoś zapukał natarczywie do drzwi wejściowych. Zanurzyłam głowę w kołdrze i już odlatywałam, kiedy usłyszałam, iż gość przyszedł do mnie. Usiadłam na łóżku, z niechęcią wstałam i skierowałam się szybkim krokiem do łazienki, by chwilę później przemyć w niej twarz. Kiedy wychodziłam z pokoju, już czekał na mnie Isaac. Uśmiechnął się do mnie promieniście.
- Jeśli nie przyniosłeś mi czegoś dobrego, to możesz się pożegnać z moim towarzystwem. - mruknęłam poważnie, aczkolwiek po ustach błądził mi uśmieszek.
Podniósł rękę, a w niej znajdowała się papierowa torba.
- Nie byłbym w stanie się z tobą rozstać, ponieważ twoje towarzystwo to znaczy lepszy dzień. - zaśmiał się i podbiegłam do niego cicho piszcząc.
- Kocham cię. - wyszeptałam kiedy spojrzałam do torby, a tam znalazłam wyśmienite pączki.
- Skąd wytrzasnąłeś te dorodne i złociste pączunie? - zapytałam przyjaciela.
- Pamiętasz tego chłopaka, co ci dawno opowiadałem?
Zmarszczyłam brwi i wróciłam do wspomnień. Czyżby to był twój chłopak marzeń, Issac'u? Zapytałam i szturchnęłam go wesoło.
- Niee, jego ojciec ma kawiarnię i tam pracuje mu, kiedy ma czas. A na domiar tego wszystkiego w końcu przyznał się do swojej orientacji! - widać było że od rana dopisuje mu humor, ale nie wiedziałam iż to było powodem.
- Czyli mam rozumieć, że zaczynasz być szczęśliwy? - zapytałam go z pełnymi ustami, w których były kawałki pączka.
- Tak, myślę że to jest ten czas w końcu. - zaśmiał się i w końcu się na mnie popatrzył, ale po chwili się zaśmiał. - Masz puder na buzi.
Kciukiem otarł mi te miejsca i wylizał je z palca.
- Zapomniałem zapytać, jak tam twój chłopak? Jace.
- Po co chcesz wiedzieć, skoro wiem że tego nie popierasz, zresztą jak każdy. Jace jest zły, Jace jest taki i taki. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na pączka. Na palca wciskałam cukier puder z wierzchu pieczywa.
- A pytałaś się w ogóle mnie o zdanie? Jeśli bym miał negatywne zdanie, czy pytałbym się o niego? - położył się na moim łóżku, a mnie zostawił w pozycji siedzącej. Na ścianę dał swoje długie nogi. Spodnie czarne, ale nie mogło się obyć bez jego czerwono-kolorowych skarpet. Kochałam ten jego styl, za cholerę nic bym nie oddała żeby codziennie widywać go przy szafie wybierającego skarpetki. - No więc?
Wyrwał mnie z lekkiego zamyślenia, potrząsnęłam głową.
-Emm, chyba dobrze, ale nie jesteśmy razem. - uśmiechnęłam się i ruszyłam, aby i koło niego się położyć.
- Jeszcze nie? W takim razie, idziemy dzisiaj do klubu, ale później bo chciałbym spędzić trochę czasu z moją znaną już w tym mieście, przyjaciółką. - zaśmiał się obejmując mnie.
- Znaną? - zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co chodzi.
- To ty nic nie wiesz? W mieście już wszyscy wiedzą, że przyjechał znany lider gangu, a ty jesteś jego małą królową, nikt nie odważy się dotknąć jej i jego. Dwoje rozpętuje ogień w mieście i wszyscy giną, ale miłość pozwala im uciec. - mruczy rozmarzony Issac.
- Co za głupoty pierdzielisz? Powinieneś pisać jakieś książki marzycielu. - zaśmiałam się z fantazji przyjaciela. 
- Ale mówiłem prawdę do momentu o tym ogniu! Wszystko to miejscowe plotki. - powiedział poważnie, a na moją twarz weszło zdumienie. Prychnęłam poirytowana i pokręciłam przecząco głową. Nie do wiary.
- Nie przejmuj się, a teraz chodź pooglądać jakiś serial, film. Cokolwiek, byleby się wyluzować, a na wieczór mieć siły. - wyszczerzył się brunet i ściągnął stopy z ściany, trafiając w mój brzuch.
- Mógłbyś trochę uważać. - jęknęłam z bólu trzymając się brzucha. Na ślepo kopnęłam go, ale coś mi się nie udało, bo już po chwili usłyszałam śmiech i uginanie się materaca, po tym jak wstał i ruszył po laptopa. Szybko wrócił na swoje poprzednie miejsce. Sama wygodniejszą znalazłam pozycję do oglądania, leżąc obok niego.
- No to co mamy do wyboru? - powiedział, patrząc na mój spis seriali i filmów, utworzony już bardzo dawno temu, a ja co chwila wpisywałam nowe propozycje, zapełniając internetowe strony.
- Mam ochotę na Once Upon A Time, nie będę się pytać ciebie o zdanie, bo wiem że dla ciebie to bez znaczenia. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się słodko. - Tak jak myślałem. No to zaczynajmy.

☆☆☆
Skończyliśmy po ośmiu godzinach oglądania. Dwanaście odcinków w jeden dzień, bez przerwy. Myślałam, że wykończę się patrząc cały czas w ekran. Ale widocznie Issac był podekscytowany wydarzeniami w serialu.
- No złotko, zbieraj się, pędzimy na odjazdowy klub. - krzyknął unosząc się z zaświnionego od chipsów, łóżka.
- Mam nadzieję, że nie będzie to kolejny klub gejowski. Bo mam ich po dziurki w nosie. - warknęłam i wycelowałam w niego poduszką.
- Oj nie, skarbie. Jedziemy tam, gdzie spotkasz swojego ukochanego, no i może być nie przyjemnie, bo nawet twój brat tam będzie. - powiedział już nieco mniej podniecony tym wszystkim. Wzruszyłam ramionami, ale w głębi duszy wiedziałam że będzie to ciężka noc.
- Wybiorę ci i sobie ubrania. - szybko ruszył do mojej szafy, gdzie znalazł godny siebie outfit, później i dla mnie znalazł coś.
Szybko się ubraliśmy i przygotowaliśmy na imprezę. Mój mocny makijaż wskazywał na nadmierną pewność siebie, a obcisłe spodnie bruneta wskazywały na ich elastyczność. Szybkim ruchem wyszliśmy z domu. po czym go zamknęłam. Do klubu dojechaliśmy autem mojego przyjaciela, który pędził po ulicach jak szaleniec. Już wchodząc do zaduszonego pomieszczenia od ludzi, wydawało mi się że to wszystko jest wielkim obłędem. Przecisnęliśmy się do baru i zamówiliśmy swoje ulubione drinki. Nim dopiłam swój trunek podszedł do mnie Jace, na którym widoczna była łobuzerska mina.
- Witam, madame. Mógłbym prosić do tańca? - wystawił rękę do mnie, ja się uśmiechnęłam i jednym haustem dopiłam trunek. Klepnęłam w kolano Issac'a, który siedział do tej pory cicho sącząc drinka.
- Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział, obejmując mnie do spokojnej muzyki, która melodyjnie dźwięczała w naszych uszach.
- Tak, jakiś dzień temu. - zaśmiałam się i spoważniałam. Zobaczyłam jak chłopak zbliża swoją twarz do mojej i patrząc się w moje oczy, prosił o pozwolenie. Pokiwałam niewidocznie głową i szybko skierowałam się spragniona nadarzającej się chwili. Czułam, jak jego uśmiech wykrzywiał usta, co świadczyło o jego zadowoleniu. Zawsze całował mnie delikatnie z lekką nutą namiętności, co prosiło się o więcej. Pogłębiłam pocałunek, ale Jace nie pozwolił na dalsze czułości. Wiedział skubaniec, jak sprawić żebym pragnęła go bardziej. Oderwał się ode mnie i w jego oczach błyszczały radosne iskierki, które mało kiedy można było zobaczyć.
- Nie teraz, nie dzisiaj. Nadejdzie ten moment. - posłał ku mnie szczery uśmiech, który zmniejszał się powoli. - Myślę o naszej przyszłości.
- A jest ona nam dana? - nie zdziwiło mnie jego pytanie, bo sama często rozmyślałam w pustym pokoju w nocy o północy.
- Jest, a jeśli nie to chociaż w części jest nam dana. Nie pozwolę, aby tylko chwila była pamiętna, ale i również całe nasze życie. - posłał mi szybkiego całusa i zmusił do ruchu w takt jakiejś szybszej piosenki.

1 komentarz: