3 kwi 2016

0.3 Another Wonder

#3Lottie

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Sukienka idealnie na mnie leżała, ale z zdenerwowania wygładziłam ją ponownie rękoma.
- Nudzi mi się. - wszedł do mojego pokoju Liam i wygodnie rozgościł się na moim łóżku.
- Puka się! - rzuciłam w nim co pierwsze wpadło mi w ręce, czyli padło na książkę. Z wielkim refleksem złapał ją i zaczął oglądać. - Chyba ją sobie przeczytam.
Zaśmiałam się z niego, dalej kontynuując zaczęty temat.
- Co jeśli byłabym naga!? - spoważniałam, ale czułam że zaraz jeśli się nie zaśmieje to wybuchnę.
- To pooglądał bym twoje seksi ciałko. - mruknął i zaczął puszczać mi oczko, a ja wybuchłam śmiechem.
- Dunbar, łapy przy sobie! - oczywiście, nie kto inny jak mój kochany braciszek krzyczał z drugiego końca korytarza, ze swojego pokoju.
- Moje rączki są w kieszeniach, szefie! - odkrzyknął, a ja się zaśmiałam. Chłopak złapał mnie w pasie i pociągnął na łóżko. Złapał za poduszkę i zaczął się ze mną bić. Powiedzmy, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi z korzyściami dla siebie. Szkoda, że brat nawet o tym nie wiedział.
Po chwili byliśmy zmęczeni, a moją sukienkę trzeba było do nowa prasować.
- Stiles! Scott! Chce wam się ponownie prasować moją kieckę? - zaśmiałam się z góry, kiedy Dunbar leżał nade mną i całował moją szyję. Za bardzo się rozpieszcza.
- O nie! Twoje ubrania zawsze najtrudniej się prasuje. - mruknęli z dołu.
- Złaź ze mnie Dunbar! - fuknęłam cicho, kiedy zaczynał się rozkręcać. Oby mnie brat nie słyszał! Zwaliłam go siłą z łóżka.
- Ogarnij się, przecież już zawarliśmy układ. - burknęłam do niego i strzeliłam do niego z sierpowego w twarz. Szczęście, że Isabelle zapisała mnie na sztuki walki, kiedy byłam mała.
- Zapomniałem, jak czasem mocno walisz. - powiedział i zaczął masować swoją żuchwę.
- Więc już sobie przypomniałeś. - zaśmiałam się i zeszłam na dół. Po chwili już mnie przytulał od tyłu Zayn. Pachniał wręcz znakomicie. Jego perfumy oczarowałyby każdą dziewczynę. W końcu się odkleił i zaczął lustrować mnie od góry do dołu.
- No, no, no. - uniósł jedną brew i nieświadomie przegryzł swoją wargę. - Wyglądasz fenomenalnie!
- A ty nieziemsko w swoim garniturku. - zaśmiałam się i podeszłam do niego poprawiając mu krzywy krawat.
Nagle na dół zbiegł mój brat, również w garniturze. Musiałam stwierdzić to iż, zapowiadała się ciekawa noc.
- Zayn, miej oko na moją siostrę dzisiaj. - poklepał po ramieniu mój brat, chłopaka. Przewróciłam poirytowana oczami. Mówię wam! Istne niańki.
- Spoko będzie miał. Możemy iść, w końcu? - mruknęłam spuszczając głowę w dół. Już chciałam wyjść, bo nie mogłam się doczekać się potańcówki. Nerwa mnie brała.
- No możemy, jest już za dwadzieścia dwudziesta, to by się przydało wyjść. - zaśmiał się, a ja odwzajemniłam to uśmiechem.
- Będziemy tuż za wami, jedźcie pierwsi. - powiedział i automatycznie dostałam jego błogosławieństwo na dzisiejszą, szaloną zabawę, a ja już na buźce miałam banan od ucha do ucha.
Pociągnęłam szybko mojego partnera i popędziliśmy do jego sportowego auta. Białe Audi R8 prezentowało się dość pięknie. Przejechałam po jego gładkiej, wynikało to z tego że chyba mężczyzna kochał auta i je często pielęgnował. Jak na ubranego dżentelmena przystało otworzył mnie drzwi od strony pasażera i pomógł mi wsiąść.
- Tylko uważaj tam na jednego gościa, dobra? Ja z chłopakami musimy spotkać się z taką jedną ekipą i chcemy żeby ktoś z tobą został na wszelki wypadek. - powiedział chłopak, kiedy zajechał pod ogromną wille, przypominającą zamek. Chyba to był dwór.
- Czego wy się właściwie boicie? Chronicie mnie na każdym kroku, ale żaden mi nie powie co się dzieje! - burknęłam i ponownie spochmurniałam.
- Dowiesz się w swoim czasie, kiedy będziesz gotowa. - opowiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Czyli wtedy, kiedy będzie mi coś zagrażało? - natychmiastowo odwrócił się w moją stronę i odwarknął do mnie:
- Nawet tak nie myśl, a teraz po prostu baw się dobrze.
Wysiadłam z auta i trzasnęłam tak drzwiami, że aż ludzie popatrzyli się na nas znacząco. Zayn spiorunował mnie wzrokiem. Ale zaraz dostąpił do mojego boku i złapał pod ramię. Było tutaj dużo młodych mężczyzn, najwidoczniej wyglądających jedynie na 30 lat. Wszyscy kłaniali się chłopakowi i mnie wychwalali. Wszyscy byli w garniturze, a panny były w sukienkach, które sięgały im trochę więcej niż do tyłka, dzięki temu nie czułam się dziwnie w ich towarzystwie. Poczułam się znudzona, więc nie zauważona przez Malika, który cały czas rozmawiał z kimś kogo nawet nie znałam, odeszłam od niego i poszłam w stronę wielkiej sali balowej. Znalazłam kelnera z szampanem, więc od razu zabrałam jeden kieliszek. Musujący płyn rozlewał się w moich ustach. Jak to było w Gwiazd Naszych Wina? Ah tak! Chodźcie szybko, piję gwiazdy! Uśmiechnęłam się do siebie.
- Co taka piękna dziewczyna robi bez partnera? - mruknął za mną ten znajomy, seksowny głos. Wzdrygnęłam się i szybko dopiłam resztę szampana.
- Nudzę się, ponieważ mój partner wybrał sobie towarzystwo dla mnie nieznajomych, a mnie zaś zostawił. - powiedziałam, jak szlachcianka odwracając się w jego stronę. Jego garnitur opinał jego muskularne ciało, a myśląc o tym przegryzłam wargę. Nie mogłam się opanować od lustrowania jego wyglądu. Szlag by to trafił! Dlaczego musiał wyglądać tak bosko!?
- Więc może zapewnię ci towarzystwo? - powiedział i uśmiechnął się swoimi prostymi i białymi zębami.
- No nie wiem, mój brat uważa, że dzisiaj muszę uważać na jakiegoś ich wroga? Nie wiem, kto to w ogóle jest. Nikt mi nie chce nic za cholerę powiedzieć! I jestem za to na nich zła. - naburmuszyłam się i wkurzona, wzięłam kolejny kieliszek alkoholu.
- Cóż, nie powinno się mieć tajemnic przed własną siostrą. - uśmiechnął się i założył mój opadnięty kosmyk włosów za ucho. Na jego dotyk zadrżałam.
- Błagam, przestań rozwijać na jego temat cokolwiek. Chcę dzisiaj świetnie się bawić i z to z tobą. - mruknęłam uwodzicielsko i zaczęłam jeździć po jego krawacie. Co ja do cholery wyprawiam!?
- Więc zapraszam panią do tańca. - posłał mi łobuzerski uśmiech. Wystawił swoją dłoń i zaczął ciągnąć mnie w stronę parkietu, gdzie pary tańczyły wolny taniec. Objęłam swoimi rękami kark blondyna, zaś on położył swoje na mojej tali. W trakcie tańca praktycznie nic nie mówiliśmy. Patrzyliśmy się w swoje oczy, które jego były wręcz nieziemskie.
- Wciąż nie znam twojego imienia. - powiedziałam, przerywając ciszę wokół nas.
- Jestem Jace, Jace Wayland.
- Ja jestem...
- Wiem kim jesteś i to bardzo dokładnie. - przerwał mi w pół słowa. - Może wyjdziemy na dwór? - powiedział, kiedy najwidoczniej zaczynał się nudzić.
- Jasne. - powiedziałam i wzięłam ponownie kieliszek trunku. Kurde, chyba alkoholiczką zostanę!
- Nie przesadzasz? - powiedział i się zaśmiał.
- Nie, idealne na to żeby poszaleć. - odarłam i zaśmiałam się z swojej własnej głupoty.
Wyprowadził mnie z sali i skierowaliśmy się w stronę jeziora, które nieopodal leżało. Ściągnęłam szpilki i pozwoliłam moim nogom odpocząć na miękkiej trawce. Nowo zazielenionej.
W końcu usiedliśmy na ławeczce, nad wodą. Oparłam się o jego ramię, które mnie obejmowało i rozkoszowałam się chłodnym wiaterkiem jaki wiał.
Nagle poczułam usta jego na moich. Czuć od niego było miętą. Nie myśląc sobie nic, odwzajemniłam pocałunek.
Nasze języki zaczęły tańczyć taniec i smakować siebie same. Zaczęliśmy swoje bitwy, ale wiedziałam że jestem na przegranej pozycji. Nawet teraz miał kontrolę nad moimi emocjami. Dreszcze i ciągłe ciarki. Nawet w pocałunku mógł wywołać takie uczucia, jak płonący ogień we mnie i pożądanie. Aż się prosiło o więcej. Pogłębiłam pocałunek dodając temu jeszcze bardziej namiętności. Już nie kontrolował mnie, ale ja jego. Czułam, jak serce jego przyśpieszyło, a on nie mógł się oderwać od moich ust. Zamiast tego, ja to zrobiłam. A on mruknął rozmarzony i nieco rozczarowany.
- Wybacz, nie mogłem się oprzeć. - mruknął w moje usta i jeszcze raz pocałował mnie. Ale to zaledwie było muśnięcie, bo już po chwili słyszałam nawoływania.
- Lottie! Lottie! Gdzie jesteś? Co ty...? - oderwałam się od chłopaka i popatrzyłam na przybranego brata. Wyglądał na złego i na strachliwego? To niemożliwe! On się niczego nie boi! Popatrzyłam na Jace'a przerażona.
- To ty!? - warknął Alec. Nigdy nie widziałam go bardziej rozwścieczonego i bardziej poważnego niż w tej sytuacji.
- Tak, to ja! - zaśmiał się i wstał z ławki stając z nim twarzą w twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz