29 mar 2016

0.2 Shopping

#2Lottie

Dwa dni minęły bardzo szybko. Chyba za szybko. W tym czasie moja komórka siedziała cicho, a ja nie mogłam usiedzieć spokojnie na tyłku. Dlaczego? Moje myśli krążyły wokoło sms'owego chłopaka i tego, którego spotkałam kilka dni wcześniej. Liczyłam, i to bardzo mocno, że spotkam go ponownie. Wszyscy mi się przypatrywali i pytali czy jest dobrze. Nie czułam się w porządku, czułam jakbym miała coś zacząć ale nie miałam na to siły.
Jest ranek, zapewne gdzieś przed godziną 12, ponieważ słońce nieźle dokazywało, a ja nie miałam zasłoniętych rolet. Nagle do pokoju weszła Lydia, Davina, Isabelle. Wpadły do mojego łóżka i zwaliły mnie z niego.
- Nie zakłócajcie mojego słodkiego, leniwego dnia! - mruknęłam spod łóżka.
- Trzeba iść na zakupy, chyba że chcesz mieć przez brata zachowane dziewictwo do małżeństwa. A uwierz, dojdzie do tego kiedy będziesz miała trzydzieści lat! - siorpnęła przez rureczkę jakiś kolorowy napój, Isabelle.
- Słyszałem to! - krzyknął spod drzwi Alec.
- Czy ty nas do cholery podsłuchujesz!? - warknęłam, gwałtownie wstając i idąc cicho pod drzwi. Nic nie odpowiedział, ale słyszałam szmery. Otworzyłam szybko drzwi przyłapując tym brata który już schodził na dół.
- Widziałam! - krzyknęłam.
- Nic nie słyszałem! - odkrzyknął, zdziwiłam się, ale zignorowałam to i wróciłam do dziewczyn.
- Tu masz ciuchy! - rzuciła we mnie odzieżą Davina. Stanęłam, jak wyryta. Ale mnie wszyscy pilnują! Co to ma być!? Niańki dobowe?! Wścieknięta spojrzałam na ubrania jakie mi dały. Przetarte i z dziurami spodnie, do tego miałam obciśniętą i lekko przezroczystą bokserkę. Było wiadome, że bluzkę wybierała Isabelle, a do tego wybrały mi czarne roshe. Szybko włosy związałam w kucyka i zeszłam na dół, gdzie całą czwórką kończyli jeść śniadanie. Beze mnie. Wzięłam butelkę wody, opierając się o blat patrzyłam na całe stowarzyszenie zebranych nianiek.
- Czego wszyscy mnie tak pilnujecie? - odezwałam się nagle, a wszyscy zamilkli jak na zawołanie.
- To nie znaczy, że cię pilnujemy, tylko... - no co tylko, Lydia!?
- Tylko chronicie mnie przed czymś, czego nie powinnam się dowiedzieć, ponieważ to jest niebezpieczna wiedza dla mnie. - ujęłam to tak, jakby powiedział mój brat.
- Strzał w dziesiątkę! - krzyknął ciemno włosy, jakby odkrył coś interesującego i nowego. Wywróciłam oczami i odwróciłam głowę, poirytowana.
- Dobra seks-bomby! Lecimy na miasto wyrywać chłopaków! - krzyknęła długowłosa i krzyknęła coś w stylu okrzyku wojennego. Wybuchłam śmiechem, a zaraz po mnie cała reszta prócz przybranej siostry.
- Kochana, musimy nad tym jeszcze popracować! - zaśmiałam się po raz kolejny padając na kafelki, czułam jej mordercze spojrzenie, które okazało się realne, ponieważ odwracając się do niej poczułam, że musiałam zamknąć oczy, żeby się nie roześmiać.
Po chwili jednak się opanowałam i stając na równe nogi, wyszłyśmy przed mój dom żegnając brata. Po czym skierowałyśmy się do auta Lydii, która równie dobrze prowadziła. Włączyła radio i już po chwili jedna z dziewczyn zaczęła śpiewać i pod głosiła radio. Po kilku minutach głośnej muzyki i śpiewania dojechałyśmy pod galerię. Wszystkie wysiadłyśmy pośpiesznie i ruszyłyśmy ku rzędom sklepów, które jakby się ciągnęły w nieskończoność. Jęknęłam i zgrzytnęłam zębami. Dziewczyny w zamian za to  zachichotały i ruszyły ku pierwszemu sklepowi, a mój mini-entuzjazm zniknął we mnie.
Wszystkie po trzech godzinach weszłyśmy, do obiecanego, ostatniego sklepu. Miałam ochotę całować podłogę za to. Dziewczyny kupiły już sukienki, a ja jako jedyna nie miałam. Prócz beznadziejnych innych ubrań, do których mnie przymuszały do kupna. Szukałyśmy sukienki idealnie pasującej do mnie, ale na wszystkie tak samo reagowały dziewczyny:
- Zbyt odkrywa twoje ciało!
- Zbyt skromna.
- Pogrubia cię!
Ja się pytam, za co!? Kara boska mnie sięga chyba, padłam na fotel w sklepie i pozwoliłam dziewczynom wybierać. Oparłam się i zamknęłam oczy, ale nie było mi dane odpocząć bo po chwili już spadło na mnie trzy sukienki, ale tylko jedna przykuła moją uwagę. Czarna, koronkowa i rozkloszowana. Plecy miała odkryte z wiszącą u góry kokardką związaną na wstążkę. Przymierzając ją, sięgała mi do kolan. Jej krój pozwalał myśleć na to, że wyglądam jak nowoczesna księżniczka. Przebijała moje ciało i białą bieliznę. Wróciłam do dziewczyn w niej i pokazałam się z każdej strony. Lydii i Isabelle się podobała, jedynie wymyślała coś Davina. Mruknęłam coś pod nosem i dalej patrzyłam się na sukienkę. Po chwili czułam na sobie kolejny wzrok. Przeszły mnie ciarki i podniosłam głowę patrząc przez przezroczyste szyby wystawy. Ludzie przechodzili szybko, ale tylko jeden stał i patrzył się. Był to chłopak. Z dala widać, że miał blond włosy, wybudowaną posturę ciała. Popatrzyłam się na niego w celu odstraszenia intruza, ale nic nie pomogło. Zrezygnowana spuściłam głowę i pozwoliłam chłopakowi dalej się wpatrywać.
- Bierzemy tę! - mruknęłam do dziewczyn, które jednak odetchnęły zmęczone. Odniosłam na miejsce resztę odzieży i pozwoliłam przebrać się oraz dać kasjerce wybraną sukienkę. Zapłaciłam i chwilę usiadłyśmy przed sklepem.
- Lydia, gdzie jest Hayley i Issac? - zwróciłam się do przyjaciółki wpatrując się w nią. Spuściła wzrok.
- Poszli gdzieś coś załatwić. - kłamała. Jak każdy ostatnio. Zagotowało się we mnie. - Mnie też wołali, ale Isabelle prosiła żebym przyszła.
- No i po co!? - warknęłam - Skoro wolicie załatwiać sobie wszyscy sprawy po mieście i mi nic nie mówić to wolę zostać z Daviną! Przynajmniej ona jest ze mną szczera. Wszyscy ostatnio mnie unikacie i unikacie rozmowy, w której chciałabym się zapytać co się do cholery z wami wszystkimi dzieje!? - wstałam gwałtownie z ławeczki i spojrzałam na wszystkie dziewczyny, miały opuszczone głowy oprócz Daviny. - Przyjaciele mówią sobie tajemnice, przecież możecie mi zaufać. - złagodniałam pod koniec i opuściłam bezsilnie ręce.
- No tak, ale... - zaczęła temat Isabelle.
- Ale!? Co ale!? Chcecie mnie chronić, to już wiem! Poproszę o tę prawdziwą wersję. - wszystkie w dalszym ciągu siedziały cicho, pokręciłam głową i odeszłam od nich. Wiem, jak trafić do domu, nawet jeśli miałoby to trwać wieczność.
Poszłam przed siebie w kierunku wyjścia, ale w ostatnim momencie wpadłam na kogoś wyższego, i zdecydowanie na chłopaka, bo odbiłam się od niego i poleciałam do tyłu. Jęknęłam pod nosem.
- Pomasować? - zaśmiał się, a ja dopiero po chwili podniosłam wzrok. Stał przede mną chłopak, którymi ostatnimi czasami zaprzątał mi głowę. Wysunął dłoń w moją stronę, przyjęłam ją czując od niej ciepło. Patrzyłam się prosto w jego oczy  jak zahipnotyzowana. 
- Następnym razem uważaj jak chodzisz, bo nie chcę ci się pokazać ze złej strony. - mruknął i popatrzył na mnie gniewnie. 
- Masz na myśli  że to moja wina jak ty nie umiesz chodzić!? - prawie wykrzyczałam to ale powiedziałam tylko normalnym tonem.
Znów wystąpił na jego twarzy łobuzerski uśmiech. Przekręciłam głową na boki, zakładając ręce na piersi.
- No może nie, ale mama cię nie nauczyła kłócić się w galerii? - powiedział poważniej. Skąd wiedział? 
- Moja mama mnie nienawidziła dlatego kulturę nauczyłam się od niej. 
- Niezbyt przyjemna kobieta. 
- Mógłbyś przestać rozwijać temat i po prostu sobie pójść? - chciałam go wyminąć, ale w ostatniej minucie złapał mnie za nadgarstek i przyciągną do siebie, gdzie trafiłam na w prost jego ust. 
- Myślę, że nie odmówisz mi wspólnego wypadu do kawiarni. - powiedział i popatrzył się w moje oczy zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Czego mi to robisz? - mruknęłam, jak jakiś rozmarzony kotek. Strzeliłam sobie w twarz za to.
- Co ci robię?  - zaśmiał się. Pierwszy raz słyszałam jego wyraźny i szczery śmiech. Wyglądało to, jakby jakiś bożek śmiał się z z samego siebie. 
- Sprawiasz, że czuję się napięta w twoim towarzystwie... - odwróciłam głowę zawstydzona tym jeszcze chciałam dodać. 
- I podniecona - dokończył za mnie. Cholera! 
- Ygh! - przeklęłam się w duchu samą siebie, za to, jaka łatwa byłam do odgadnięcia z emocjami. Zaśmiał się po raz kolejny. 
- To jak z tym wypadem, księżniczko?
- Może kiedy indziej skorzystam z okazji. 
- Następnym razem nie będę taki grzeczny  jak teraz. - warknął, przestraszona jego zachowaniem jakim jest. Raz radosny, drugi raz wściekły... 
- Więc powinnam mieć nadzieję, że takowe spotkanie nie będzie. - mruknęłam w kierunku wyjścia z budynku.
- Do zobaczenia, Lottie. - ten gość zaczynał mnie powoli przerażać.

28 mar 2016

0.1 Invitation

#1Lottie

- Myślicie, że się fajnie czuję, kiedy balujecie w moim domu, pod moją nieobecność!? - krzyknęłam, zbudzając przy tym chłopaków, co miałam dokładnie na myśli. Wszędzie walały się puste, czerwone kubki po alkoholu. Następnie spojrzałam na stertę papierków i okruszków, jedzenia na podłodze, gdzie obok spali koledzy mojego brata wraz z nim.
- To ty miałeś się mną opiekować! Pamiętasz to jeszcze!? Nie martw się, ochronię cię przed każdym złem i niebezpieczeństwem - zaczęłam go przedrzeźniać - Tym razem ty ty jesteś moim zagrożeniem!
- Siostra, możemy omówić ten temat później? Nie jestem w humorze. - burknął spod sterty śmieci na jakiej spał. Prychnęłam, założyłam ręce na piersi i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju, lecz zaskoczył mnie widok jaki tam spotkałam.
- Wynoście się we troje z mojego pokoju, jak i łóżka które teraz używacie! - krzyknęłam chyba na cały dom, bo nie mogłam już znieść widoku pieprzącej się pary na mojej pościeli.
Poszłam na strych, gdzie chyba jeszcze nikt nie odkrył mojego kącika do uprawiania stosunku. Mam nadzieję. Podeszłam do wiszącego fotela i ułożyłam się na nim wygodnie, puszczając wzmacniaczu muzykę. W końcu udało mi się zasnąć.
Wstałam kilka godzin później. Z dołu czuć było zapach jedzenia, a ja wygłodniała z podróży chciałam jak najbardziej wsunąć w siebie żarcie. Nałożyłam na stopy papcie i ruszyłam z miejsca mojego cichego kącika.
- Cześć siostra. - przywitał mnie stojący brat, który wraz ze swoimi kumplami robili kolację. Kiwnęłam głową na powitanie. Spojrzałam wokoło siebie i zauważyłam porządek.
- Trzeba w końcu zmienić stereotypy dziewczyny-sprzątaczki i pichcącej cały czas przy garach. - mruknęłam do siebie i zaśmiałam się na widok chłopaków, którzy posłali mi wściekły wzrok.
- Następnym razem ty gotujesz obiad. - mruknął mój brat patrząc spod byka.
- Śnisz, ale miło że posprzątaliście. - powiedziałam i klepnęłam najbliższego przyjaciela brata po plecach.
- Młoda, chcesz mi towarzyszyć na balu naszego kumpla? - zapytał mnie Zayn, odwracając się w moim kierunku.
- Trzymaj ręce przy sobie! Żadnych macanek! - krzyknął z innego pokoju Alec, a Isabelle się roześmiała.
- Braciszku nie martw się, nasza siostra jest rozsądna. Wie kiedy kopnąć chłopaka w jaja, żeby się ogarnął.  - powiedziała i znacząco popatrzyła się na mnie. Przypomniał mi się ostatni dzień mojego pobytu na Saint John. Spaliłam buraka na samą myśl, jak strasznie podniecał mnie spotkany facet. Rozmarzyłam się na jego ciało i to jak wyglądał. Był wręcz ideałem z perfekcyjnym taktem do tańczenia. Jednak jego zachowanie było tragiczne, więc przywaliłam sobie w twarz za to co myślałam i wróciłam na świat żywych.
Wszyscy się na mnie patrzyli podejrzanie.
- No co? - mruknęłam zawstydzona, nawet ciemno włosy Alec ucichł.
- Nasza siostra się zakochała! - parsknęła na całego Isabelle.
- Co ty wygadujesz! Ja!? Nie! Jego zachowanie było okropne! Ja po prostu, ja...ja... - zaczęłam motać się w słowach bo już nie wiedziałam co dopowiedzieć.
- Siostra, żadnych macanek, seksów, dzieciaków. - burknął kolejny raz braciszek i ta jego stała śpiewka.
- Spotkałam go raz na imprezie. - powiedziałam i założyłam ręce na piersi, wkurzona zaczęłam jeść ich danie jakie przygotowali. Po kilku minutach wstałam od stołu i zaniosłam talerz do zlewu. Mijając Zayn'a stanęłam na placach i nachyliłam się mu do ucha, szepcząc:
- Pójdę z tobą na bal, Malik. Zróbmy mojemu bratu na złość.
- Stary miałeś nie iść z żadną panną! Mieliśmy się fajnie bawić bez lasek! - krzyknął Scott. Wszyscy się zaśmiali, a on jedynie udając obrażenie odwrócił się od nas tyłem i pokazywał udawane humorki, po to by za chwilę rzucić się na nas. Odwróciłam się od chłopaków i zobaczyłam jak mój brat kipi ze złości. Zaśmiałam się z farbowanym i wróciłam do swojego pokoju. Jednak zdecydowałam się pójść na dół dowiedzieć się coś o tym rzekomym balu. Na dole znalazłam tylko siostrę.
- Gdzie jest Alec?
- Poszedł coś załatwić do miasta z chłopakami. Podobno wrócił ktoś do miasta i chce narobić bajzlu. - zaśmiała się nerwowo, ale widać było zdenerwowanie wymalowane na jej twarzy. Coś ukrywali przede mną, niestety. Nie chciałam żeby mnie kryli, chciałam też coś wiedzieć o ich życiu. Jedyne co wiedziałam to jedynie tyle, że mnie przygarnęli i opiekują się mną.
- Okeey. O co chodzi z tą całą imprezą? - powiedziałam do siostry i usiadłam na wysepce, obok dziewczyny.
- Nazywają to balem, bo jest to zabawa wystawna. Chłopaki lubią tam ubijać jakieś interesy i zapoznawać się z bogaczami, by później mieć więcej osób po swoich stronach. Ale dla mnie i dla ciebie to niezła zabawa i zapoznanie z nowymi chłopakami, którzy nie powiem: są zajebiści! - pod koniec swojej wypowiedzi krzyknęła entuzjastycznie.
- Czyli Alec pojechał na wyścigi?
- Coś w tym stylu. A wracając do balu to jest w sobotę. Masz jeszcze dwa dni do niego. Pamiętasz, że już zaczęłaś dawno szkołę i warto byłoby tam zajrzeć? Masz liceum, musisz wziąć się za naukę. - mruknęła patrząc się na mnie swoim wzrokiem. Już wiem dlaczego tak chłopaki się za nią uganiają. Długie, czarne włosy oplatające jej talię. Oczy brązowe, spojrzenie zawsze pewne i pogardliwe. Usta miała proste, ale jeśli mówiła wyglądały na pełne i pomalowane zawsze były kolorem jakiekolwiek szminki. Figurę miała seksowną, nie wstydziła się swojego ciała. Wręcz przeciwnie. Czuła się w nim za bardzo pewnie. Skąpe, aczkolwiek zakrywające te elementy ciała, ubrania które często zmieniała.
- Tak, pamiętam. Szkoda. - mruknęłam. - Ale stęskniłam się za moimi przyjaciółmi, dawno ich nie widziałam.
- No właśnie, Davina, Lydia i Hayley pewnie już nie mogą usiedzieć na swoim tyłku. Lubię je. - powiedziała i podparła swoją brodę rękę.
- Zapomniałaś o Issacu.
- No tak, nasz słodki gej. - mruknęła i spochmurniała. Nie lubiła jak się z nim trzymałam, a był moim najlepszym przyjacielem i pierwszym z chłopaków.
- Oj, już nie patrz takim wzrokiem, bo myślę że zaraz coś zniszczysz. - zaśmiałam się i poszłam na górę, z racji tego że był późny wieczór. Zaczęłam zbierać się do spania. Zmieniłam dzisiejsze ubrania, które po chwili znajdowały się w koszu na brudy, na piżamy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że na moim łóżku nie pójdę spać ze względu na wcześniejsze zajścia w nim. (Ciekawe ile par tam było, wliczając trójkąciki?). Poszłam na strych, gdzie leżało łóżko i inne rzeczy, które przeniosłam je wcześniej. To był kiedyś mój pokój. Położyłam się pod ciepłą kołdrę, akurat wtedy kiedy dostałam wiadomość na telefonie. Postanowiłam go wziąć i odblokować. Na ekranie widniała jedna wiadomość.

OD: Nieznany
Przyjemnej nocy, kochanie. Już niedługo się ponownie zobaczymy - J.

Już wiedziałam od kogo dostałam wiadomość, ale jakim cudem wziął mój numer telefonu. Czy w ogóle to możliwe? A co jeśli spotkałam na swojej drodze psychopatę i prześladowcę, by tylko mnie wykorzystać do swoich celów i zranić? Potrząsnęłam głową. Muszę przestać tyle myśleć. Będzie co będzie. Będzie to co mnie czeka.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam odpłynąć za myślami do nieznajomego...

26 mar 2016

0.0 Asshole

#0Lottie

Morze Karaibskie. Gorąca wyspa. Mała, ale przyjemna.  Lepiej nie mogłam wybrać, prawda? Słońce, plaża i boscy faceci, którzy również oglądali się za mną. Wianuszek chłopaków aż po plażę.
Parsknęłam śmiechem na mój wymysł. Czy ja nie mogłam być poważniejsza?
Spojrzałam na drzwi prowadzące na taras. Otwarte, a ich widok prowadził nad morze i plaże z strony, gdzie ludzie mniej chodzili a okolica robiła się spokojniejsza. Wybierając to miejsce, próbowałam uciec od całego zgiełku, ulicznego gwaru i różnorodnych problemów.
Wystawiłam twarz ku ciepłej i złocistej kuli słońca. Nienawidziłam jej, gdy mnie budziła, ale była całkiem znośna podczas opalania i wylegiwania się na nim.
Oderwałam się od ciepła i pomaszerowałam w stronę walizki, kończąc pakowanie a przygotowując się do klubu, na plaży. Wybrałam sobie powiewną, długą spódnicę po ziemię i do tego top do bioder. Umalowałam się mocno, a włosy rozpuściłam w loki. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, kiedy przejeżdżałam krwistą szminką po ustach. Wszystko idealnie na mnie leżało, a moje odbicie w lustrze samo krzyczało: przeleć ją! przeleć ją!
Wyszczerzyłam się do siebie i ostatni raz przeleciałam wzrokiem po swoim ciele. Zadzwoniłam do jednej, nowo zapoznanej koleżanki z Północnej Ameryki, gdzie jestem obecnie. Dziewczyna czekała już na mnie, przy barze kiedy dochodziłam na plaże i rozglądałam się za nią.
- Zaczynamy? - uśmiechnęłam się do amerykanki i spoglądnęłam na jej obcisłą spódniczkę-miniówę, delikatny makijaż i powiewną bluzkę.
- Jasne - odpowiedziała i już po chwili siedziałyśmy przy barku, gdzie alkohol kusząco świecił się w butelkach - prosimy mojito i martini. - usiadła seksownie przy barku, by barman mógł celnie okręcić jej ciało wzrokiem.
- Już podaję. - uśmiechnął się i wyciągnął zza siebie nasze zamówienie - Na koszt firmy. - mrugnął znacząco na przyjaciółkę.
- Woaaah! Ale pojechałaś, kochana! - zaśmiałam się i zaczęłam powoli sączyć mojego drinka, patrząc na ludzi. Skończyłam na jednym facecie, który patrzył na mnie. Zawadiacko się uśmiechał i przejechał swoimi długimi palcami po jasnych włosach. Do ust kierował kieliszki szybko i dalej patrząc się na mnie, ruszył w moim kierunku. Rumieńce wpłynęły na moje policzki i poczułam, jak wszystko we mnie się gotuje.
- Można do tańca? - powiedział towarzysz, którego po chwili zauważyła amerykanka. Szturchnęła mnie w bok i wręcz wywaliła z mojego miejsca siedzącego.
- Ttak. - mruknęłam patrząc się w jego oczy. Był przystojny. Co ja mówię!? Zabójczo seksowny! Nie mogłam oderwać wzroku od jego idealnej twarzy, którą szczycił uśmiech. Również tańczył nieziemsko, pomimo tego jak kuleję podczas tańca i jak często stawałam mu na stopach. Na każdej mojej zmyłce, uśmiechał się jeszcze bardziej. Wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem.
- Jeszcze nauczę cię tańczyć, do perfekcji. Wkrótce się spotkamy. - mruknął nachylając się do mojego ucha i sprawiał swoim oddechem, że ścisnęłam się w sobie. Poczułam jak delikatnie przegryza płatek mojego ucha, a po chwili delikatnie przejechał językiem. Zadrżałam, chociaż nie chciałam dawać mu satysfakcji, jak strasznie mnie to podnieca. Każdy jego ruch sprawiał, że mój brzuch wirował, a z nim cały świat, prócz niego. Jak to możliwe?
Zaśmiał się, jakby znał mnie na wylot.
- Nie musisz tego dusić w sobie, wiem że mnie pragniesz. Jak każda tutaj obecna. - zaśmiał się, a czar prysł.
- Dupek! - i odeszłam dając mu do zrozumienia, że skończyłam tańczyć.